Główne nurty kaczyzmu
Jarosław Kaczyński jest filozofem niemieckim. Gdy zdanie to zostało wypowiedziane po raz pierwszy – a było to już niemal 10 lat temu – od razu uderzyła nas jego trafność i świadomość konsekwencji, które za sobą pociąga. Przez tę dekadę autorzy niniejszego tekstu, omawiając zagadnienie w murach Akademii, w ramach domowych seminariów, a także podczas dyskusji przy piwie w jednym z żoliborskich parków, próbowali retroaktywnie wydestylować myśl polityczną Jarosława Kaczyńskiego z uprawianej przez niego polityki, która jest na bieżąco – ze wszystkimi tego wadami dla oka badacza – przez nas wszystkich śledzona i oceniana .
Wieloletnie rozmowy zaowocowały szeregiem tez, składających się na spójną, choć ogólną, doktrynę polityczną. Tezy te w styczniu 2019 roku zaczęliśmy publikować na Twitterze, dając początek Uniwersytetowi Hermeneutyki Kaczyzmu (UHK). Wobec życzliwego przyjęcia, kontynuowaliśmy tę robotę, ogłaszając kolejne tezy wraz z krótkimi omówieniami w każdą niedzielę. Przez następnych siedem miesięcy powstało ich niemal trzysta.
Działania przekuwaliśmy w ten sposób w pojęcia. Fakty – w zdania (przypomina to poniekąd wyrażanie w zapisie nutowym usłyszanej „na żywo” melodii). Kaczyzm nie jest jednak filozofią naszą, lecz Jarosława Kaczyńskiego. Trzeba pamiętać, że przedsięwzięcie tego rodzaju zawsze jest uwikłane w interpretację. Ryzyko, że odautorskie „ja” będzie zniekształcać poglądy samego Kaczyńskiego, istnieje zawsze. To samo tyczy się zresztą obranej przez nas formy (o której później). Starając się rekonstruować myśl filozoficzną Kaczyńskiego, trzymaliśmy się dwóch na pozór sprzecznych, a jednak wchodzących z sobą w dialektyczną zależność, zasad. Pierwszą z nich jest pragnienie dotknięcia Prawdy, co jest obowiązkiem człowieka i obowiązkiem Polaka. Drugą jest przekonanie, że filozoficzne tezy powinny być przede wszystkim drapieżne, w następnej zaś kolejności prawdziwe.
Czy wywiązujemy się z tego zadania w sposób zadowalający – to oceniają stale nasi obserwujący na Twitterze, którym dziękujemy za wsparcie i wytrwałość. Dlaczego Twitter? Filozofia jest zazwyczaj echem wydarzeń niefilozoficznych. Historycznie systemy filozoficzne rezonują najczęściej rewolucją naukową (np. Newtonowskim przewrotem w fizyce czy Fregowskim w logice). W XXI wieku wyobraźnia filozoficzna zaczęła żywić się technologią – także, a może przede wszystkim, fenomenem Internetu. Tezy kaczyzmu są jednym z owoców internetowej kultury. Zostały stworzone już nie przez ludzi z krwi i kości, ale przez boty, a ich kształt wyznacza w dużej mierze narzucona przez Twittera forma komunikacji. Uniwersytet Hermeneutyki Kaczyzmu jest więc triumfem transhumanizmu. Anonimowe boty zaczęły posługiwać się pojęciami i wykonywać pracę teoretyczną. Tworzą nawet filozofię. To dowodzi, że tweet jest nie gorszym nośnikiem idei niż opasłe księgi. Jest to również efektem upadku Uniwersytetu i intelektualnej pustki, którą powoli zapełniają nowe świeckie religie: teorie spiskowe, neoliberalizm i geopolityka.
Hermeneutyka kaczyzmu jest wielką przygodą intelektualną, ale i odruchem serca – zrodziła się z przeświadczenia, że ten upadły naród, niepotrafiący myśleć politycznie i rozumiejący pojęcie polityczności w wąskich kategoriach przygodnej polityki parlamentarnej, potrzebuje dziś nade wszystko swojego mitu, wraz z jego natychmiastowym odczytaniem i umiejscowieniem w rzeczywistości – tak, by zaczął pracować w sposób dla mitu właściwy: porządkując świat wokół nas na wszystkich poziomach jego holistycznej złożoności, produkując na bieżąco dyrektywy moralne, odsyłając społeczność do jej przeszłości i wskazując miejsce w teraźniejszości. Ma również oswajać z myślą uznawaną w Polsce za męczącą heterodoksję, a dla człowieka niemieckiego oczywistą dzięki Tomaszowi Mannowi: „Nie ma nie-polityki. Wszystko jest polityką”.
Tezy szczegółowe UHK wynikają z przekonań założycielskich, które postanowiliśmy spisać jako Główne nurty kaczyzmu. Oto one:
(1) Jarosław Kaczyński jest w polskiej polityce postacią pierwszej wielkości. Po transformacji ustrojowej – jedyną.
(2) Kaczyński (jak można rzec, parafrazując jego własne powiedzenie) jest intelektualistą genetycznym. Idee filozoficzne nadają rytm jego myśleniu, a abstrakcyjnymi pojęciami posługuje się naturalnie, używając ich sprawnie, jak narzędzi. Filozoficznym traktatem pisanym przez Jarosława Kaczyńskiego jest Polska.
(3) Myśl Kaczyńskiego formuje się w pewien obraz świata. Ramą tego obrazu jest heterogeniczny nurt filozofii niemieckiej, którego dwustuletnią historię kształtowali myśliciele tacy jak Georg Wilhelm Friedrich Hegel, Karol Marks, Ludwig Wittgenstein, Carl Schmitt, Hannah Arendt, Eric Voegelin, Arnold Gehlen i Paul Feyerabend.
Będące ich następstwem tezy kaczyzmu uporządkowaliśmy zgodnie ze schematem redakcyjnym opracowanym przez Wittgensteina i zastosowanym w jego Traktacie logiczno-filozoficznym. Zasada numeracji jest następująca: teza główne numerowane są kolejno n, n+1, …, a uwaga nm jest przypisem do tezy n. Numeracja odzwierciedla logiczną wagę uwag.
Przedstawmy tu niewielką próbkę teoretyczną, biorąc za „model” ekspozycyjny kilka wybranych tez poświęconych teoriom spiskowym. Z pozoru nie mają one związku z doktryną polityczną kaczyzmu. Zdecydowaliśmy się na zaprezentowanie akurat tych, odległych od paradygmatu kaczyzmu, tez, żeby zaprezentować teoretyczny zasięg tej filozofii.
3.6 Myślenie spiskowe to par excellence myślenie polityczne.
3.602 Najłatwiej odwrócić uwagę od swojego spisku, nazywając go po prostu teorią spiskową.
3.632 Myślenie spiskowe nie jest paranoiczne, lecz dwutorowe. Obejmuje teatr życia codziennego, nie zapominając o jego kulisach.
3.642 Dobra teoria spiskowa musi mieć w sobie ziarno prawdy.
Spróbujmy je krótko skomentować. Teza główna (3.6) ma podwójny aspekt: „definicyjny” i metodologiczny. Definicyjnie ogranicza myślenie spiskowe do dziedziny polityki (niedorzeczne byłoby posługiwanie się nim w prognozach meteorologicznych lub wyjaśnieniach astrofizycznych). Metodologicznie stwierdza, że spiskowość jest w analizach politycznych stosowana słusznie.
W uwadze 3.6 mówi się nie o materialnie pojętej teorii spiskowej, ale o właściwej myśleniu spiskowemu logice, pewnym schemacie wnioskowania. Wyczerpujące przedstawienie tego schematu – a raczej rodziny schematów nie zawsze wzajemnie zgodnych – byłoby zadaniem niezwykle trudnym. Naczelna dyrektywa myślenia spiskowego jest anty-metodologiczna. Oddaje ją znane hasło anarchizmu metodologicznego Petera P. Feyerabenda: anything goes. Spiskowiec dociera do prawdy nie dzięki korespondencji, a kontestacji.
Teoria spiskowa nie jest opowieścią fabularną. Musi opierać się więc (3.642) na „nagim” fakcie, powszechnie znanym i niepoddającym się rozsądnym wątpliwościom. Teoria spiskowa wiąże ten fakt z pozostałymi założeniami, pełniącymi w konkretnym rozumowaniu funkcję przesłanek – tak, aby odrzucenie jednej z nich stwarzało wrażenie odrzucenia wyjściowego pewnika. Proporcjonalną miarą jej adekwatności jest logiczna siła tych powiązań.
Komentarz 3.632 umiejscawia myślenie spiskowe wśród rozumowań redukcyjnych, nie dedukcyjnych. Są one zawsze niepewne i polegają na wnioskowaniu wbrew niedostatkom wiedzy. Każdy obserwator polityczny stoi przecież przed dylematem, który można opisać następująco. Otóż zgadzamy się chętnie, że głoszone przekonania powinny być uzasadnione. Prawdziwa polityka rozgrywa się jednak zwykle „za kulisami”, nieznanymi obserwatorowi. Przekonania polityczne są więc zwykle nieuzasadnione (toteż prawdopodobnie, jak można sądzić, są zarazem fałszywe). Nasz dylemat brzmi więc: czy milczeć o polityce, czy też głosić przekonania polityczne (a nawet kierować się nimi!), licząc się z ryzykiem fałszu? Teoretyk spisku podąża drugą ścieżką, uzupełniając luki we wnioskowaniu przesłankami spiskowymi.
Ostatni z przytoczonych przypisów jest pewnym wariantem pytania przypominającego sokratejski dylemat zarysowany przez Platona w Eutyfronie: czy teorie są spiskowe, ponieważ je odrzucamy, czy na odwrót – odrzucamy je, bo są spiskowe? Prawdą okazuje się druga ewentualność: społecznie „niebezpieczne” teorie szybko zyskują miano „spiskowych” i zostają odrzucone a limine bez żadnej argumentacji (tak było z hipotezą zamachu smoleńskiego, gdy wysuwający ją komentatorzy zostali natychmiast okrzyknięci wyznawcami „sekty smoleńskiej”; odmówiono im w ten sposób racjonalności i wykluczono z oficjalnej przestrzeni publicznej). Wytrawny polityk wykorzystuje tę okoliczność, maskując własny spisek ruchem wyprzedzającym (3.602).
Na zakończenie warto dodać – co z pewnością wychwycili już co bardziej czujni czytelnicy – że proponowane tu użycie sformułowania „kaczyzm” jest z założenia subwersywne. Jako pierwszy, według naszej wiedzy, użył tego wyrazu Jerzy Urban. Termin ten nie był wówczas jeszcze pojęciem, a tylko prześmiewczą obelgą. Jednym z głównych celów, które postawiliśmy przed UHK wiele miesięcy temu, jest przejęcie tego słowa i uzbrojenie go w nowe, uteoretyzowane znaczenie, pozbawione już pejoratywnej konotacji, a wręcz przeciwnie – dzięki obudowaniu go siatką intertekstualnych odniesień i wyniesieniu go na poziom pojęciowy, słowo to ma obrócić się przeciw pierwszym interpretującym. Kaczyzm ma stać się w ten sposób pełnoprawnym uczestnikiem „rynku idei”. To pokazuje jednocześnie, że filozofia polityki jest zawsze filozofią polityczną – czyli jedną z wielu postaci, jakie przybiera prawdziwa polityka.
Parafrazując nieco myśl Wittgensteina, padającą w epilogu jego Traktatu (6.54), możemy powiedzieć o Głównych nurtach kaczyzmu, że: „[t]ezy nasze wnoszą jasność przez to, że kto nas rozumie, rozpozna je w końcu jako niedorzeczne, gdy przez nie – po nich – wyjdzie ponad nie. (Musi niejako odrzucić drabinę, uprzednio po niej się wspiąwszy). Musi te tezy przezwyciężyć, wtedy kaczyzm przedstawi mu się właściwie”.